Nigdy nie zarywałem nocek przed komputerem grając w gry. Owszem, było kilka tytułów, które mnie wciągnęły, ale hardcorowym graczem nazwać się nie mogę. Ja po prostu grywam w gry. Czasem włączę grę, pogram dwie godziny i nigdy do niej nie wracam. Jednak jest kilka mobilnych gier, od których trudno mi się oderwać.
Dość długo szukałem dobrej platformówki na telefon. Dobrej, czyli bez nachalnych mikropłatności i z dobrym sterowaniem. Brak fizycznych przycisków potrafi dać w kość. Dlatego dość szybko porzuciłem emulatory NESa i GameBoya. Kilka dni temu znalazłem League of Evil. Wszytko pięknie. Przód, tył, skok, akcja. Takie powinny być platformówki. Biegasz, skaczesz, czasem kogoś
zastrzelisz kopniesz. Pozycja raczej nie dla fanów RPG, tu nie ulepszysz postaci, tylko swoje własne umiejętności. Gra z cyklu jeszcze jedna plansza i koniec. Na jednej nigdy się nie kończy. I
Jestem fanem zombie. Kupiłem tę grę trochę w ciemno i z miejsca pokochałem tę grę. Plants vs Zombies przeszedłem już kilka razy i co jakiś czas do niej wracam. Reguły gry są proste, zombie nie mogą wejść do twojego domu, który jest twoją twierdzą. Apokalipsa jak każda inna. Nic nowego. Do obrony masz tylko, i aż, rośliny, które można ulepszać, dostosowywać do nacierających, coraz mocniejszych fal zombie bla bla bla. Polecam. Ale tylko pierwszą część. Wydana kilka miesięcy temu dwójka jest podręcznikowym przykładem tego jak zepsuć dobrą grę. O co chodzi? Oczywiście mikropłatności. Nie mam nic przeciwko mikropłatnościom w grach, absolutnie. Dobra gra z mikropłatnościami to taka, w której nie wiem, że są jakieś mikropłatności. W dwójce, plansze z ofertami zakupu wirtualnych monet pojawiają się co chwila. Nie kupujcie drugiej części!
Baloons TD 5 utwierdziła mnie w przekonaniu, że gry tower defence mogą wciągnąć. Zamiast roślin – małpy, zamiast zombie – balony. Co ma małpa do balona? Kogo to obchodzi, skoro od gry nie można się oderwać. Idealna na wykład i podróż pociągiem. Nie polecam do tramwaju, czy autobusu, można wysiąść za późno.
Złe ptaki muszą być! Spróbowałem wszystkich ptasich gier, które wyszły ze studia Rovio. Oryginał to oryginał. Dobre do tramwaju, toalety i na wykład.
Ready Steady Bang to gra mająca sens jeśli grają w nią dwie osoby. To taki multiplayer jakiego #gimbynieznajo. O co chodzi? O refleks. Dodatkowo wszystko ładne, podane w minimalistycznym klimacie. Tak jak lubię.
Co dodacie do listy?
Ja do tej listy dodałbym jeszcze Bad Piggies.
Gra ciekawa głównie dlatego, że była dla Rovio przełomowa. Przyzwyczailiśmy się do tego, że świnie są złe :) Osobiście trochę się na tej grze zawiodłem, chociaż może nie tak bardzo jak na tej ostatniej „wyścigówce” wściekłych ptaków ;)