Problem, którego nie widać
Powoli odcinał się od późno-popołudniowej szarówki. Zwolniłem i kiedy byłem wystarczająco blisko, odciął się zupełnie. Ostatecznie. Jakby chciał oznajmić: oto jestem. W tym momencie zorientowałem się, że ta szarobura plama, która zamajaczyła mi przed samochodem to człowiek. On był na granicy. Gdzieś pomiędzy metafizyką a Amareną. Balansował między niewiedzą a totalnym absolutem. Jednak pierwotny instynkt kazał mu przeć naprzód. Grawitacja była innego zdania. Targała nim od krawężnika po sam środek