Korea Północna. Tajna misja w kraju wielkiego blefu

Korea Północna to miejsce, gdzie Rok 1984 stał się rzeczywistością w takim stopniu, że Orwell schował się ze strachu. Korea Północna zbudowana jest na absurdzie, braku jakiejkolwiek logiki, biedzie, głodzie i śmierci. Twór, który nie ma prawa istnieć trzyma się całkiem nieźle.

Producenci powyższego klipu to firma specjalizująca się w realizacji filmów reklamowych promujących miasta. Ludzie w niej pracujący najwyraźniej są w swoim fachu bardzo dobrzy, ponieważ ostatnio udało im się zrobić niezwykle efektowny film poklatkowy, który ukazuje Pjongjang – stolicę Korei Północnej i jedno z najbardziej enigmatycznych miast świata – jako miejsce bardzo atrakcyjne pod względem turystycznym.

Książka Johna Sweeneya „Korea Północna. Tajna misja w kraju wielkiego blefu” to relacja z kilkudniowego pobytu w państwie trzech Kimów poprzeplatana potężną dawką historii, opowieści uciekinierów oraz tych, którzy postanowili tam zamieszkać. Dlaczego miałoby to kogoś dziwić, przecież Korea to raj na ziemi. Nie brakuje też perwersyjnych relacji z sypialni umiłowanych przywódców. Z książki dowiecie się po co do Kim Dzong Ila przyjeżdżały koleżanki ze Szwecji. Podpowiem tylko, że nie skręcali razem mebli… chociaż, kto to wie.

– Niech żyje umiłowany przywódca Kim – wykrzyknęła papuga w ZOO. To rodzaj absurdu, który lubię. Zdarzało mi się parsknąć śmiechem kiedy czytałem fragmenty tej książki, ale po chwili robiło się zupełnie nieśmieszne. W kraju, który poziomem absurdu zawstydza Monty Pythona pełną parą pracują obozy koncentracyjne a tysiące ludzi umiera z głodu.  Korea Północna to kraj, gdzie w szpitalach, fabrykach i hotelach brakuje prądu, bo ten musi nieprzerwanie płynąć do pałacu Kima i zasilać orgie, dostawy narkotyków i najdroższych alkoholi. Korea Północna to kraj w którym ludzie umierają z głodu a miłościwie panujący tłuścioszek zajada potrawami z najodleglejszych zakątków świata. I nie są to mrożonki. Książka pokazuje kraj, w którym jak nigdzie indziej na świecie są równi i równiejsi.  Rozstrzał między równymi a równiejszymi jest dość spory. W Korei, podobnie jak w Indiach funkcjonuje podział na kasty. Jest ich… ponad 50. My zaliczamy się do tej najniższej.

107223-korea-polnocna-john-sweeney-1Książka obnaża absurd na którym zbudowana jest Korea i filozofia dżucze. Utrzymanie tego absurdu wychodzi mniej więcej tak jak próba zbudowania babki z suchego piasku. Nie da się? Da się. Tu nie ma miejsca na logikę. Jakimś cudem piaskowa babka jest na tyle mocna, że Korea Północna stoi na niej od trzech pokoleń. Z każdą stroną książki wydaje nam się, że babka obsypuje się coraz bardziej i za chwilę runie. Ale w Korei nie ma miejsca na logikę. Jest natomiast mnóstwo przestrzeni na absurd. Autor razem ze swoją grupą zwiedzał rozlewnię wody mineralnej, która wody wcale nie rozlewała. Mało tego, termin przydatności do spożycia widoczny na etykietkach butelek „przygotowanych do napełnienia”, minął kilka lat wcześniej. Sama rozlewania została ufundowana przez przedsiębiorcę z Korei Południowej, ale coś władzy się odmieniło i biznesmen nie mógł prowadzić biznesu. Fabryki też nie mógł zdemontować, więc zagraniczny kapitał służy jako pokazówka dla zagranicznych gości. Tak samo jest z hutą i szpitalem, w którym pacjenci są tylko rano. – Po co zostawać w szpitalu, skoro trzeba iść do pracy? – rozwiewają wątpliwości „opiekunowie” wycieczki zapytani o pustki w szpitalu. Według zapewnień koreańskiej tuby propagandowej opieka zdrowotna jest darmowa i bardzo skuteczna. Jest tak skuteczna, że brakuje lekarstw, bo jest ich tak mało, że bardziej opłaca się sprzedawać je na czarnym rynku. Spacerując po koreańskim szpitalu można odnieść wrażenie, że Koreańczycy nie chorują. Oni po prostu nie zgłaszają się do szpitali, bo wiedzą, że nie otrzymają żadnej pomocy. Zresztą, po co iść do szpitala, skoro trzeba pracować.

Momentami bywa nudno, szczególnie kiedy autor stara się być historykiem. Na szczęście Ci, którzy zasypiają na samo brzmienie słowa „historia” znajdą opisy łóżkowych wyczynów Kima z biuściastymi koleżankami ze Szwecji oraz poradnikiem jak uprowadzić reżysera i stworzyć koreańską wersję Godzilli.

 

Korea Północna na Instagramie? Oczywiście. Chcesz zobaczyć więcej? kliknij w link.

PS. Powstrzymywałem się jak mogłem, żeby nie porównywać naszych absurdów do tych Koreańskich. Jest ciężko. Na przykład jeśli chodzi o funkcjonowanie kolei.

4 comments

      1. Nie czytałem Sweeneya, więc może nie powinienem sie wypowiadać, może Sweeney lepszy?
        Przy takich książkach istnieje ryzyko wartościowania kultur. Nie wiem, czy dobrze to nazwałem. Kiedyś w radio słyszałem wywiad z podróżnikiem, nazwiska nie pamiętam. Przedstawiał on styl życia w pewnym afrykańskim kraju, na zasadzie zestawienia, porównania z kulturą europejską, ale robił to dość obiektywnie. W pewnym momencie Hajzer, albo inna ikona dziennikarstwa zadał pytanie, po którym mną zatrzęsło „No dobrze, ale jak pan ocenia, co jest lepsze?” Jak tak można? Bywają książki, które próbują świat przedstawiać w stylu dziennikarza. Ta, którą polecam, na szczęście taka nie jest.

        Tizziano Terzani „W Azji” jeszcze polecę, jeśli interesuje Cie cały region.

        1. Sweeney do konca obiektywny nie był. Jednoznacznie nie stwierdził, ze nasza kultura albo ustrój są lepsze, ale wiele razy zartowal ze „ślepoty” Koreańczyków. Momentami bylo to dość niesmaczne, zwłaszcza w tym całym polnocnokoreanskim kontekście.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *