Producenci powyższego klipu to firma specjalizująca się w realizacji filmów reklamowych promujących miasta. Ludzie w niej pracujący najwyraźniej są w swoim fachu bardzo dobrzy, ponieważ ostatnio udało im się zrobić niezwykle efektowny film poklatkowy, który ukazuje Pjongjang – stolicę Korei Północnej i jedno z najbardziej enigmatycznych miast świata – jako miejsce bardzo atrakcyjne pod względem turystycznym.
Książka Johna Sweeneya „Korea Północna. Tajna misja w kraju wielkiego blefu” to relacja z kilkudniowego pobytu w państwie trzech Kimów poprzeplatana potężną dawką historii, opowieści uciekinierów oraz tych, którzy postanowili tam zamieszkać. Dlaczego miałoby to kogoś dziwić, przecież Korea to raj na ziemi. Nie brakuje też perwersyjnych relacji z sypialni umiłowanych przywódców. Z książki dowiecie się po co do Kim Dzong Ila przyjeżdżały koleżanki ze Szwecji. Podpowiem tylko, że nie skręcali razem mebli… chociaż, kto to wie.
– Niech żyje umiłowany przywódca Kim – wykrzyknęła papuga w ZOO. To rodzaj absurdu, który lubię. Zdarzało mi się parsknąć śmiechem kiedy czytałem fragmenty tej książki, ale po chwili robiło się zupełnie nieśmieszne. W kraju, który poziomem absurdu zawstydza Monty Pythona pełną parą pracują obozy koncentracyjne a tysiące ludzi umiera z głodu. Korea Północna to kraj, gdzie w szpitalach, fabrykach i hotelach brakuje prądu, bo ten musi nieprzerwanie płynąć do pałacu Kima i zasilać orgie, dostawy narkotyków i najdroższych alkoholi. Korea Północna to kraj w którym ludzie umierają z głodu a miłościwie panujący tłuścioszek zajada potrawami z najodleglejszych zakątków świata. I nie są to mrożonki. Książka pokazuje kraj, w którym jak nigdzie indziej na świecie są równi i równiejsi. Rozstrzał między równymi a równiejszymi jest dość spory. W Korei, podobnie jak w Indiach funkcjonuje podział na kasty. Jest ich… ponad 50. My zaliczamy się do tej najniższej.

Momentami bywa nudno, szczególnie kiedy autor stara się być historykiem. Na szczęście Ci, którzy zasypiają na samo brzmienie słowa „historia” znajdą opisy łóżkowych wyczynów Kima z biuściastymi koleżankami ze Szwecji oraz poradnikiem jak uprowadzić reżysera i stworzyć koreańską wersję Godzilli.
Korea Północna na Instagramie? Oczywiście. Chcesz zobaczyć więcej? kliknij w link.
PS. Powstrzymywałem się jak mogłem, żeby nie porównywać naszych absurdów do tych Koreańskich. Jest ciężko. Na przykład jeśli chodzi o funkcjonowanie kolei.
„Światu nie mamy czego zazdrościć” czytałeś?
Nie, ale coś czuję w kościach, ze warto ;)
Nie czytałem Sweeneya, więc może nie powinienem sie wypowiadać, może Sweeney lepszy?
Przy takich książkach istnieje ryzyko wartościowania kultur. Nie wiem, czy dobrze to nazwałem. Kiedyś w radio słyszałem wywiad z podróżnikiem, nazwiska nie pamiętam. Przedstawiał on styl życia w pewnym afrykańskim kraju, na zasadzie zestawienia, porównania z kulturą europejską, ale robił to dość obiektywnie. W pewnym momencie Hajzer, albo inna ikona dziennikarstwa zadał pytanie, po którym mną zatrzęsło „No dobrze, ale jak pan ocenia, co jest lepsze?” Jak tak można? Bywają książki, które próbują świat przedstawiać w stylu dziennikarza. Ta, którą polecam, na szczęście taka nie jest.
Tizziano Terzani „W Azji” jeszcze polecę, jeśli interesuje Cie cały region.
Sweeney do konca obiektywny nie był. Jednoznacznie nie stwierdził, ze nasza kultura albo ustrój są lepsze, ale wiele razy zartowal ze „ślepoty” Koreańczyków. Momentami bylo to dość niesmaczne, zwłaszcza w tym całym polnocnokoreanskim kontekście.