Panorama płonącego Bejrutu, jaką w 2006 roku zarejestrował Adnan Hajj, wydała mu się zbyt mało dramatyczna. Przy pomocy Photoshopa, dodał więcej dymu i starał się spotęgować grozę. Trochę mu nie wyszło, ale czy zrobił źle?
Fałszerstwo szybko zostało rozszyfrowane przez amerykańskich blogerów politycznych, którzy w swych oskarżeniach kierowanych do autora fotografii, oskarżali go o stronniczość w libańskim konflikcie.
Gdy do obróbki zdjęć zaczęto używać komputera, obowiązywała zasada: dopuszczalne jest wszystko co można uzyskać w klasycznej ciemni za pomocą tradycyjnych metod, na przykład podwyższenie kontrastu czy drobnego retuszu.
Hajj przecenił swoje możliwości i złamał niepisaną zasadę.
I tu nasuwa się pytanie, kiedy korzystanie z fotoszopa jest be, a kiedy jest ok.
Mając na uwadze fotomontaż Adnana uważamy, że przeszedł granicę dobrego smaku i obiektywizmu. Na sam koniec gotowi jesteśmy stwierdzić, że to dobrze, że stracił pracę, bo w mediach nie ma miejsca dla oszustów.
Czy negatywna ocena tego co zrobił Hajj wynika tylko z jego słabych umiejętności graficznych?
Załóżmy, że działał w dobrej wierze. Chciał pokazać wojnę jako najgorsze zjawisko świata. Odrzućmy na chwilę jego stronniczość i przyjmijmy, że wybrał te same co inni metody pracy z obrazem. Tak samo jak wielu przed nim i wielu po nim, coś tam wyciął, powielił pewne elementy obrazu, oraz nadał mu pewien dramatyzm zwiększając kontrast, ot nic wielkiego, przecież każdy to robi.
Od fotografii, szczególnie tej fotoreporterskiej, zawsze oczekujemy obiektywności i braku stronniczości. Cenimy fotografię reporterską gdyż pokazuje nam “jak jest”. Mamy zaufanie do fotoreporterów, którzy byli w centrum wydarzeń. Nigdy nie podważamy obiektywności Salgado czy, działającego na naszym podwórku Niedenthala.
Photoshop tak wszedł nam w krew, że nie bez niego nie wyobrażamy sobie współczesnej fotografii.
Czy to źle?
Stanisław Woś w jednym z wywiadów powiedział, że stosowanie takich narzędzi nie jest złe, jednak odbiorca powinien mieć świaodmość, że obraz został poprawiony. Fotograf wybitny, więc warto przyznać mu rację, ale nie do końca. Do zbyt idealnych modelek już się przyzwyczailiśmy. Patrzymy na nie z przymrużeniem oka i w przypadku reklamy nie trzeba nam mówić, czy zdjęcie zostało poprawione, czy nie. Sprawa komplikuje się z fotografią reporterską. Jeżeli odbiorca dostanie informację, że zdjęcie zostało zmanipulowane (nawet w nieznacznym stopniu) podejdzie do fotografii z dużym dystansem. Więc może nie mówić o tym wcale?
Pozostaje nam udawanie słodkiej nieświadomości albo podchodzenie do fotografii z dystansem.