Mielno, Władysławowo, Ustka, Łeba, Zakopane i… Gdańsk. Pierwsze skojarzenie? Wszystko co najgorsze i typowe dla „kurortów”. Upał, tłok i tandeta. Gdańsk wszedł nie niebezpieczną ścieżkę.
Mam straszną awersję do turystycznych miejsc. Raz, że tłok, którego nie lubię. Dwa, że tandeta. Wielokrotnie powtarzałem, że gdańskie Główne Miasto i jakiekolwiek stare miasto chętnie odwiedzane przez turystów, nie istnieje dla mnie od maja do października.
Gdańsk zmieni się w typowy „kurort”?
Mam nadzieję, że nie, chociaż już trochę na to wskazuje. Pamiątki:
https://www.youtube.com/watch?v=fEQ5xk3qhOU
No i te kina. Po kinach 3D, które przekonują nas, że zrewolucjonizowały kino, pojawiły się wersje 4D, 5D itd. Strasznie kłuje mnie myśl, że one nierozerwalnie są związane z turystycznymi miejscowościami. Wiadomo, człowiek na wakacjach wyluzowany to i chętniej wydaje pieniądze na głupoty. Dziś idąc ulicą Tkacką natrafiłem na kino 7D. Nie wiem, czy MAX w nazwie ma jakieś znaczenie.
KINO 7D to kino najnowszej generacji. Oprócz dotychczas znanych efektów filmu 3D (trójwymiarowego), nasze kina oferują dodatkowe wrażenia podczas oglądania filmu – 7D(dimension). Widz czuje zapach, temperaturę, bryzę wody, powiew powietrza, bąbelki, smeranie po nogach, dotyk na plecach i w siedzisku, wibracje i zmianę pozycji a do tego doskonałe nagłośnienie wydobywające się z głośników przy uszach – potęguje doznania. Tu trzeba być i to przeżyć, bo trudno to sobie wyobrazić. Dodatkowe efekty zawdzięczamy specjalnym fotelom, zaawansowanym technicznie.
Czytam opis na stronie i coś mi się nie zgadza. Z tego co twierdzi słownik, dimension to wymiar. Z tego co oni tam wymieniają: zapach, bąbelki, bryza wody to nie są wymiary, chyba, że po narkotykach. Im dokładniej czytam opis, tym bardziej zastanawiam się, czy nie powinienem wrócić do szkoły, bo jakbym nie liczył, nie wychodzi mi siedem. Wymiarów tym bardziej.
A tak najprawdopodobniej wygląda jeden z filmów dostępnych w repertuarze. W 5D, więc pewnie bez bąbelków i smyrania w stopy.
Mógłbym teraz rzucić hasło w stylu, że to doskonałe miejsce na galeryjkę, kawiarnię, sklep z pamiątkami, ale bądźmy populistami. Nie życząc źle właścicielowi, ale mając na uwadze dobro miasta, mam nadzieję, że po sezonie kino zmieni się w objazdowe i się zwinie. A jeśli nie, pozostaje czekać na maszyny do sprawdzania siły uderzenia.
Idę pluć jadem gdzie indziej.
Miesiąc z kawałkiem mnie w Gdańsku nie było (bo teraz tylko na trasie Przymorze – Wrzeszcz) i już takie zmiany? Przy okazji – czekam na kino 10D. Jak szaleć, to szaleć.
Nie wiem ile D ma ta technologia, ale czas najwyższy ;) Chociaż poziom graficzny jest mniej więcej taki sam jak produkcji wyświetlanych w technologi 5-7D.
Z drugiej strony, planuję wypad do Zakopca tylko po to, żeby uwiecznić kicz, jaki tam teraz jest. No i mieszkam niedaleko Kalwaryjskiej w Krakowie, ona wygląda w ten sposób: https://wiedzaomediach.wordpress.com/2013/06/10/krakowskie-reklamy/ ;) mam wrażenie, że to ostatnie tchnienie takiego wyglądu tej ulicy – muszę iść na zdjęcia, aby to wszystko w tym stanie uwiecznić. Sama nie do końca to rozumiem, dirty pleasure ;) Niebawem wszystko będzie ładne, a ten stary syf to przecież długi kawał naszej historii… ;)
Rety ale tam jest pięknie! Z jednej strony to przeraża, ale z drugiej czy jest coś piękniejszego niż ludzka niczym nieskrępowana twórczości domorosłych reklamokletow?