Bez względu na to, jak smaczną potrawą się delektujecie, zawsze rozpoczyna ona swoją wędrówkę od jednego końca, by po jakimś czasie zakończyć ją w drugim. Jedzenie ma to do siebie, że niezależnie ile ma lajków na Instagramie, zawsze kończy tak samo.
Mary Roach wróciła! Czytając tę książkę, czułem, jakbym spotkał dawno niewidzianego przyjaciela. Sztywniaka – najlepszą jej książkę – przeczytałem błyskawicznie i pozostałem z pewnym niedosytem. Złapałem więc Bzyk – książkę o seksie – fajna, ale nie była szczególnie porywająca. Ducha nie przebrnąłem, bo
bardzo się bałem był strasznie nudny. Po kilku latach przeczytałem książkę o podróżach w kosmos. Oprócz rozdziału o wypróżnianiu się w kosmosie nie było w tej pozycji nic szczególnie interesującego. No doba. Małpy były. Małpy zawsze są interesujące. Straciłem wiarę w panią Roach. Aż do dnia, w którym kupiłem Gastrofazę. Przygody w przewodzie pokarmowym.
Dlaczego zamachowcy-samobójcy nie przemycają bomb we własnych odbytnicach?
Pesymistycznie rzecz ujmując, jesteśmy workami pełnymi kupy i gnijącego jedzenia. Mary Roach w Gastrofazie udowadnia, że trawienie i wydalanie to piękne i skomplikowane procesy, które interesują nie tylko fetyszystów. Autorka w czasie swojej podróży z ust do tego drugiego końca przepytuje naukowców, którzy zajmują się dość dziwnymi problemami. Czy śliną można skutecznie wyprać obrus? Dlaczego lubimy chrupiące jedzenie? Czy człowiek może strawić się od środka? Co można przemycić do więzienia w odbycie? Po co pewien człowiek upchnął tam ponad 400 kamieni? Co wspólnego ze śmiercią Elvisa ma jego olbrzymia dwunastnica? Jeśli przez te pytania nie możecie spać, złapcie za tę książkę!

Uczyć bawiąc
Literatura popularno-naukowa w tak lekkim wydaniu ma kilka zalet. Parskniesz śmiechem, czytając o badaniach pionierów gastrologii i nieco zmienisz swoje nastawienie do jedzenia. – Zebrało mi się na wymioty – przeczytałem w pewnej recenzji. Nic z tych rzeczy! Ale ostrzegam, do tej książki trzeba podejść na luzie. Jak do filmów klasy B.
A teraz odpowiedź na pytanie ze śródtytułu. Taka bomba byłaby po prostu o wiele mniej skuteczna. Dlaczego? Tego sami musicie się dowiedzieć. Najlepiej z książki, nie z doświadczeń empirycznych.
Zobacz też: Miłość i hemoroidy