Pamiętacie te gierki, sprzedawane w latach 90, 999999 in 1 z tetrisem, „wyścigami”, kopią arkanoida, wężem i milionem ich modyfikacji? Ileż radości dawał ciekłokrystaliczny wyświetlacz. No właśnie. Wyświetlacz z czasem przygasał, dźwięk stawał się cichszy, w rezultacie nie dało się grać. Trzeba było wymienić baterię.
Mieliśmy kilka lat i wymiana baterii nie była dla nas problemem. Po kilkunastu latach, kiedy przeprowadzanie bardziej skomplikowanych operacji nie stanowiło żadnego problemu, ktoś wziął sobie za cel przekonać nas do tego, że lepiej „zostaw, bo nie umiesz”. Zaczęliśmy być traktowani jak idioci.
W 2011 roku kupiłem swojego pierwszego iPhone’a. Używanego. Model 3G. To był bardzo dobry telefon, tylko bateria trzymała dość krótko. Tak to już w życiu bywa, że jeśli nie jesteś Tutsi ani Hutu, jeśli nie zalałeś telefonu, jeśli nie potłukłeś ekranu, to pierwsze co Ci „padnie” to najprawdopodobniej bateria. Musiałem wymienić. Telefon, czy baterię?
Wymiana w serwisie kosztowała tyle co 2/3 nowego telefonu. Koleś, z którym rozmawiałem powiedział, że nie opłaca mi się wymieniać, lepiej dołożyć i kupić nowszy model (aha!), bo ten i tak zaraz straci wsparcie systemowe. W nieautoryzowanym serwisie też rzucili kwotę, która zwaliła mnie z nóg.
Co mogłem w tej sytuacji zrobić? Włączyć syndrom leminga i dołączyć do stada. Mogłem pozostać rebeliantem i w myśl zasady Apple – pomyśleć inaczej. Postanowiłem zrobić to, czego Apple nie chciało żebym robił. Zamówiłem baterię na Allegro.
Przez kilka dni nie mogłem spać. Bałem się, że w nocy obudzi mnie łomot do drzwi. Że za nimi będzie stała policja Apple, która chce mnie ukarać ze myślozbrodnię. – Może skoro nie można ot tak wyjąć baterii, jest jakiś sensowny powód – myślałem w czasie bezsennych nocy.
Bateria przyszła po kilku dniach. Wieczorem usiadłem przy biurku, położyłem telefon na blat, obok położyłem śrubokręt. Zapaliłem lampkę i skierowałem ją na telefon. Siedziałem tak chwilę. Czekałem na pukanie do drzwi, ale Policja Apple nie przychodziła. Drżącą ręką wziąłem śrubokręt i zacząłem odkręcać pierwszą śrubę. Nie stawiała żadnego oporu. Druga tak samo. – Łatwo poszło – pomyślałem – zbyt łatwo. Zacząłem nasłuchiwać, ale zza drzwi nie dochodził żaden odgłos. Po chwili „otworzyłem” telefon. Ku mojemu zdziwieniu – nie wybuchł, nie zawyła ukryta w nim syrena. Może gdzieś na świecie umarł mały kotek.
Po kilku minutach zabawy miałem telefon, którym mogłem cieszyć się znacznie dłużej, bez obaw, że padnie mi na którymś z wykładów. To było naprawdę banalne. Tego nie dało się zepsuć.
Dlaczego Apple tak bardzo zależy na tym, aby ich produkty, które (jak sami twierdzą) są tak niesamowite, wychodziły szybko z użytku? Nie trzeba mieć magistra z ekonomii żeby to zrozumieć.
Nadchodziły kolejne wersje iPhone’ów z ciekawszymi rozwiązaniami i… innymi śrubkami, które znacznie utrudniały wymianę czegokolwiek. Fanboje lubią powtarzać, że Apple wyznacza trendy na rynku. Tak, trudno się nie zgodzić. Na rynku pojawia się coraz więcej telefonów z „niewymienną” baterią.
Obserwując te zmiany, baterię wymieniłem w dwóch iPhone’ach. Podobnie jak potłuczone szybki. Nie tylko w iPhone’ach, ale i w telefonach i tabletach Samsunga.
Ostatnio dostałem telefon ze zbitym wyświetlaczem. Produkt chiński, ale reklamowany, jako polski. – Kupię „szybkę” i mama będzie miała trochę lepszy telefon – pomyślałem. Na allegro takich szybek nie mieli, bo model mało popularny. Piszę do producenta:
– Dzień dobry, kupię u Was szybkę?
– Nie. Proszę przysłać telefon wymienimy.
– Nie mam gwarancji.
– Nie szkodzi, wymienimy, koszt to ¾ ceny tego telefonu (tego akurat nie powiedzieli wprost)
– Dziękuję, do widzenia.
Z pomocą przyszło moje ulubione Aliexpress. Wystarczyło telefon rozkręcić, spisać odpowiedni numer seryjny ekranu i wpisać w wyszukiwarkę. Okazało się, że w różnych krajach ten sam model telefonu sprzedawany jest pod inną nazwą. Najtańsza była wersja na rynek rosyjski.
Nie zastanawiam się, czy przyjdą czasy, w których producenci wszystkie „bebechy” telefonu będą zalewać plastikiem. Zastanawiam się, kiedy przyjdą czasy sprzętu „unibody 2.0”. Najśmieszniejsze w tym wszystkim będzie to, że zaczną sprzedawać to, jako rewolucję.
PS. Tak, wierzę w spiseg planowanego postarzania sprzętu, ale nie ze mną te numery Bruner. Potrafię w śrubokręt. Pomimo dziwacznych zabiegów marketingowych lubię sprzęt Apple, ale nie lubię, jak klientów traktuje się jak idiotów. Niestety nie tylko Apple zaczyna tak robić, nawet moja ukochana Nokia, już Microsoft. Jeśli jest tu jakiś fanboj, niech obroni Apple i ich decyzję o „niewymiennej” baterii. Te tyrady o nieomylności sprzedawców inżynierów zawsze poprawiają mi humor.
Na koniec polecam film dokumentalny o planowanym postarzaniu. #spiseg
https://www.youtube.com/watch?v=rw5Hp7DSqyA
Do Apple jakoś nigdy mnie nie ciągnęło, ale że Nokia (znaczy, Microsoft, ktokolwiek) idzie tą drogą, nie podoba mnie się to, Jeszcze trochę i dzwonków nie pozwolą zmieniać, ani tapet. I budzik w każdym telefonie obligatoryjnie na 6 rano!
Ciekawe jakim zainteresowaniem cieszyłyby się telefony sprzedawane w modelu freemium. Telefon masz za darmo, ale za każdą usługę płacisz dodatkowo. Aparat – 99c, Wiadomości – 99c. itp, itd. 10 minut drzemki to kolejna opłata ;)
Kurczę, to by był super pomysł, nie wiem czy już ktoś na niego nie wpadł. Opłata za każdą kolejną drzemkę. 50 groszy za pierwsze 10 minut, za każde kolejne stawka się podwaja…
Dokument, do którego link umieściłeś to każdy szanujący się konsumujący obywatel powinien obejrzeć!
polecam top secret :) dokument BBC, o manufakturze Apple w Chinach!
dosłownie zabójczy materiał!