Mówili, że to pierwszy stopień do piekła. Prymitywna ciekawość to najbardziej irytujące z ludzkich zachowań. Dotyczy zarówno żywych, jak i martwych. Paradoksalnie ci drudzy są w lepszej sytuacji.
– Jechałam na rowerze i jakiś facet się na mnie gapił – powiedziała.
– Bo ładna jesteś – odpowiedziałem, próbując coś ugrać.
Nie ma w Polsce wsi, przez którą przejedziesz niezauważony. Od domu do domu będziesz odprowadzany spojrzeniami. To wybitnie irytująca drobnostka. Zupełnie jak natrętna mucha, która jakimś cudem wleciała do pokoju i nie daje spać.
Jadę rowerem przez wieś i nie ma znaczenia, jaka to wieś. Wszystkie wsie w Polsce są pod tym względem takie same. Chłop oparty o plot przerywa rozmowę z sąsiadem, podąża za mną wzrokiem. Jadę i zastanawiam się, że może brudny jestem, albo coś ze mną nie tak. Zbyt piękny? Kilkaset metrów dalej kobiecina schylona w pół, prostuje się, gdy tylko pojawiam się na horyzoncie. Przerywa podwiązywanie pomidorów, czy inne pielenie pietruszki i odprowadza mnie wzrokiem. Niestety, to nie ja jestem posłańcem ze złą wiadomością, na którego czeka. Wwierca się w moje plecy, dopóki nie zniknę za horyzontem lub nie przejmą mnie inne oczy.
I tak za każdym razem. Każdy minięty człowiek, każda wieś, każda mniejsza miejscowość.
Tych, którzy jechali tyłem do kierunku jazdy, wgniata w fotele, ci drudzy zsuwają się z krzeseł. Stanęliśmy, tak nagle, pośrodku niczego. Stoimy. Robi się coraz duszniej. Otwarte okna dają ulgę tylko wtedy, kiedy pociąg jedzie. Stoimy.
– Samobójca. Rzucił się pod pociąg – wiadomość z prędkością błyskawicy przebiega od lokomotywy do końca składu. Na ostatnim wagonie się nie zatrzymuje. Rozpełza się wokół pociągu. Po znajomych i rodzinie.
– To jakiś wariat był, rzucił się pod pociąg – mówią, piszą, nadają wiadomość w świat. Do rodziny, do znajomych, na fejsbuku. – Nie jeszcze nie widziałam.
Staram się bardziej skupić na książce. Wczytuję się w każde słowo, ale ich słowa są głośniejsze. Mimo woli słyszę je dokładniej i rośnie moja irytacja. Nie dlatego, że spóźnię się do pracy, nie dlatego, że siedzę w dusznym wagonie, ale, że dzielę go z bandą hipokrytów.
Pociąg rusza, do wagonu wpadają pierwsze powiewy wiatru. To jeden powód do irytacji mniej, drugi rośnie. Ruszyliśmy, ludzie wstają z miejsc, podchodzą do okien. Telefony mają w gotowości. Byle tylko zobaczyć kawałek mózgu, kawałek martwego ciała. But i czarny worek też będzie dobry.
Siedzę wkurwiony, bo przed chwilą słyszałem, że media to tylko za sensacją gonią, a ludzie już niczego i nikogo nie szanują.
Pierwszą potrzebą do zaspokojenia w piramidzie Maslowa powinna być ciekawość. Bo to właśnie ona musi zostać zaspokojona najszybciej. Pytania – Kto to jedzie, a dokąd, rozerwało go, stary był, czy młody? – nie mogą pozostać bez odpowiedzi. I można się irytować, zadając pytanie z gatunku tych ławki pod blokiem, czy innej bramy, że co się gapisz? Można też pozazdrościć temu drugiemu, że jego już nic nie irytuje, bo może jest w lepszym miejscu, a teraz, ku radości tłumu, sobie stygnie, choć aura bardziej lipiec niż kostnica.
Fot 1 | Fot 2 | Fot 3
„O, karetka jedzie, ciekawe po kogo?” – klasyk.
Wiesz co mnie jeszcze rozwala? Że popatrzeć na człowieka to każdy chce. Ale odwzajemnić uśmiech to już się nie da.
Bo ja powszechnie wiadomo, tylko wariaci się śmieją.